piątek, 19 lutego 2016

Rozdział 38

UWAGA! ROZDZIAŁ ZAWIERA SCENY EROTYCZNE PRZEZNACZONE DLA OSÓB POWYŻEJ 18 ROKU ŻYCIA - CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ!


Łapie za gumkę od jego czarnych bokserek nie patrząc tam. Cały czas wpatrujemy się w swoje oczy, aż w końcu moja ciekawość mnie pochłania, patrzę na jego dół i nie potrafię odciągnąć od tego wzroku. Jego bokserki są tak ciasne, że widzę przez nie idealnie jego długość i grubość. Delikatnie stykam swoją dłoń z jego męskością, a on syczy przez zęby.
 - Nie wytrzymam zaraz - mówi dysząc. Szybkim ruchem ściągam czarny materiał z niego, a moim oczom ukazuję się to, czego nie powinnam widzieć w tym wieku. Nie pewnie łapię za jego długość i ściskam lekko, wydaje się być taki miękki, ale twardy i niewiarygodnie długi. Powolnie unoszę swoją dłoń w górę i w dół, nie zbyt wiedząc co dalej.
 - Ooooch - jęczy z jakby ulgą, jego oczy są zamknięte, a usta lekko rozchylone, wygląda tak przystojnie, tak seksownie. Powtarzam te same ruchy cały czas, przyspieszając trochę tempo. Łapie mnie za nadgarstek i odciąga moją rękę od siebie.
 - Nie chce jeszcze dochodzić - dyszy z uśmiechem i siada rozkraczony na moim pasie, ten widok który przed sobą mam... Boże... . Bierze do ust kwadratową, fioletową, małą paczuszkę rozrywając ją, a opakowanie ląduję na podłodze. Nakłada powolnie prezerwatywę na siebie i odchyla przy tym głowę do tyłu pojękując. - Tak dawno tego nie robiłem - mruczy nie patrząc na mnie. Cały czas leże pod nim czekając co wydarzy się dalej, chociaż wiem co to będzie.
 - Gotowa? - uśmiecha się, a przy tym rozkłada się nade mną, rozchyla swoim kolanem moje złączone nogi i układa swoje krocze pomiędzy nimi lekko się o mnie ocierając. Całuję mnie po brzuchu zjeżdżając w dół, aż do pasa. Wytyka do mnie swój palec wskazujący i przejeżdża po moim czułym punkcie. Wydaję z siebie nie planowany jęk, a on patrzy na mnie powoli mnie wypełniając. Utrzymuje powolne ruchy wkładając swój palec do mnie i powoli go wyciągając. Naglę czuję delikatne ukucie na co się wzdrygam.
 - Ale jesteś... - znowu mnie wypełnia. - ... ciasna jak cholera - dokańcza całując moją kobiecość. Czuję jego język w sobie, a on i jego palce w połączeniu dają coś niesamowitego, całuję mnie i zasysa się, jego język trzepocze o to miejsce przez które czuję budujący się bolący puls pod moim podbrzuszem. W końcu twarz Harry'ego znajduję się nad moją, a wzrok ma wpatrzony w mój.
 - Tak więc, gotowa? - pyta, a ja zanim zdążam cokolwiek powiedzieć czuję ogromny ból wypełniający mnie. - Ja pierdole - mówi przez zęby, a ja staram się nie krzyczeć. Zagryzam swoją dłoń i gdyby nie ona wrzeszczałabym z bólu i przyjemności.
 - Taka... - popycha swoje biodra w głąb mnie, a przy tym ulatnia się moja jedna łza, na szczęście ma zamknięte oczy.
 - ... ciasna - zatacza okręgi swoimi biodrami. To uczucie nie znika wręcz się powiększa, chłopak przestaje robić kółka i gwałtownie znowu wpycha się we mnie jęcząc, ja też jęczę, ale nie do końca z przyjemności. W końcu na mnie patrzy i od razu dostrzega mokry policzek. Swoim dużym kciukiem wyciera ściekające łzy i się do mnie uśmiecha. - Będę ostrożniejszy - obiecuję mi, a ja nie kontrolowanie wdycham ciężko po czym wypuszczam powietrze. Zabiera swój palec z mojego policzka i przenosi go na dół, robi ten sam ruch co swoimi biodrami, naciska nim na ten punkt i szybkim ruchem robi kciukiem koła. Jęczę z przyjemności i zagryzam swoją wargę żeby się uciszyć. Czuję się w tej chwili świetnie, jego biodra które mnie wypełniają i jego palec na mnie, to idealne połączenie przy którym zaraz osiągnę to czego on oczekuję. Staram się kontrolować swój oddech, a przy tym krzyki wychodzące ze mnie, jednak w trakcie mojego orgazmu nie potrafię nic zrobić tylko właśnie to, krzyczeć. - Harry.. - jęczę do niego, a on nadal zostaje we mnie kiedy ja szczytuję, mam cały czas zamknięte oczy ale czuję jak chłopak przyśpiesza swoje tempo. Zaczyna niedbale o mnie uderzać aż w końcu i na niego przychodzi pora.
 - Ana... - wypełnia swoją prezerwatywę wyjękując moje imię tak jak ja to robiłam wyjękując jego. Otwieramy w tym samym czasie oczy i od razu Harry ukazuję swój zawadzki uśmieszek. Wyciąga powoli siebie ze mnie i w trakcie rzucania się na miejsce obok mnie zdejmuje swoje zabezpieczenie i kładzie je na półce obok łóżka. Nasze oddechy są ciężkie i szybkie. Cały czas zostaję w tej samej pozie w jakiej byłam od początku, ból który mi doskwierał nie chce przejść, ale jest to do wytrzymania. - Wszystko dobrze? - pyta mnie, a kiedy odwracam głowę w jego stronę ma zamknięte oczy i mały uśmiech.
 - Tak, a u ciebie? - uśmiecham się szeroko, a on otwiera oczy i spogląda na mnie.
 - Tak - odpowiada mierząc całą moją twarz. - Byłem... trochę za ostry... - przeciera rękoma swoją twarz. - Ja uważam inaczej - śmiejemy się we dwoje, jesteśmy totalnie nadzy i leżymy na jego łóżku. - A ja? Jak wypadłam na mój pierwszy raz? - zagryzam dolną wargę żeby przestać się śmiać, a Harry zrobił to już dawno.
 - Ja... - patrzy się w sufit. Przekręca głowę w moją stronę i widzę jego szeroko otwarte oczy. Z przerażenia?
 - Pierwszy raz? - dławi się własnym oddechem, och nie. On nie zdaje sobie sprawy z tego ,że właśnie mnie rozdziewiczył. - Myślałam, że wiesz... - szepce w jego stronę przyglądając się przebłyskom emocji na jego twarzy. Znowu zakrywa twarz dłońmi i po chwili siada.
 - Czyli... - drapię się po karku. - To był twój pierwszy raz? - pyta nie patrząc nadal na mnie. Przekręcam się na drugi bok szukając moich ciuchów wzrokiem które są na podłodze.
 - Ana, odpowiedz - prosi mnie, nadal go nie widzę bo staram się wyszukać mojej bielizny, spodnie i rozerwany sweter znalazłam. Czuję jego gorącą dłoń która zacieśnia się na moim biodrze i jednym ruchem mnie przewraca w jego stronę.
 - Odpowiesz mi kurwa czy nie? - grozi. Przestraszyłam się na jego zmianę humoru, przed chwilą był taki bardziej opanowany, ale po co to zdenerwowanie?
 - Tak, jestem... znaczy byłam dziewicą - poprawiam się. Harry cały czas patrzy mi głęboko w moje oczy, jego wzrok aż boli więc postanawiam się ubrać. Kiedy wstaję na nogi moją uwagę przykuwa plama krwi na jego pościeli, ma odcień pomiędzy czerwonym, a różowym, obrzydliwe. Schylam się po moje spodnie i sweter, a koszulkę ubieram w trakcie. Chłopak podaję mi majtki, a ja z grymasem je od niego zabieram, udaję się do łazienki, a kiedy już jestem w środku staram się ogarnąć.

***

Harry postanowił nic nie mówić od momentu mojego wyznania, nie rozumiem dlaczego się tym tak przejął, przecież to nic wielkiego szczególnie, że sama tego chciałam. Wyszłam tylko po tym jak się ubrałam i powiedziałam mu krótkie 'pa'. Kiedy wróciłam do domu okazało się, że mojej mamy i reszty nie ma więc miałam trochę czasu dla siebie. Mam nadzieję, że ten okropny humor Harry'ego przeszedł i dzisiaj na zajęciach będzie taki jak wczoraj w trakcie naszego... połączenia. Pierwsza lekcja mija dosyć szybko tak jak druga. Zacznie się zaraz trzecia, a jego nadal nie ma, nie wspominając już o Casey.
 - Hej laska! - o wilku mowa. - A jednak przyszłaś - uśmiecham się do niej i zamykam swoją książkę. Dziewczyna dosiada się do mnie na podłodze i opiera o kaloryfer.
- Ta, wczoraj było tak nudno, że musiałam wrócić do domu przed dwudziestą drugą! Czaisz? - opiera się jedną ręką, a drugą gestykuluje.
 - Co za pech - naśmiewam się z niej, a ona w zamian pokazuję mi język. Nigdy nie znudzi mi się jej imprezowanie i przy tym narzekanie jak było nudno, albo ilu chłopaków poderwała, a raczej oni ją. Nikt nie uważa ją za puszczalską, jest bardzo atrakcyjną brunetką z świetną talią, czasami jej w głębi duszy zazdroszczę tego jaka jest pewna siebie. - Gdzie twój chłoptaś? - pyta przyglądając się mojej książce którą mam na kolanach.
 - Mój chłoptaś? - chichocze. - No Harry, dobrze wiesz - szturcha mnie łokciem i puszcza oczko, ona nie mówi poważnie.
 - Nie rozumiem? - odsuwam się na tyle żeby odwrócić się przodem do niej. Wzdycha wywracając oczami i mówi:
- No, a nie jesteście razem? - podnosi jedną brew.
 - Nie? - śmieję się ze zdenerwowania, a ona to zauważa. - Przecież to widać, daj spokój Ana! Jesteśmy przyjaciółkami prawda? - wytyka swoje pełne wargi wyglądając jak szczeniak. - Ja i Harry nie jesteśmy razem - śmieje się z niej ale ona nadal mi nie wierzy.
 - Doprawdy? - podskakuję z przerażenia kiedy słyszę ten głos, tą chrypę która jęczała wczoraj w moje usta...
 - To może ja was zostawię samych - uśmiecha się szyderczo moja najlepsza przyjaciółka po czym wstaje i odchodzi. Widzę jego chude nogi które siadają przede mną po turecku.
 - Cześć - mówi przecierając kark. Nie wiem czy mam mu odpowiedzieć czy nie, ale postanawiam się to zrobić bo od wczorajszego momentu wydaję mi się, że brak odpowiedzi doprowadza go do szału.
 - Hej - prawie sama nie słyszę swojego głosu. Harry chrząka i przemawia:
- Zostawiłaś to wczoraj u mnie - wyciąga z kieszeni mój telefon i mi go podaję. - Dziękuję, chciałam dzisiaj się o niego spytać - uśmiecham się i chowam go do swojej torby.
 - Słuchaj... - zaczyna ale przerywa nam dzwonek. Słyszę jak klnie pod nosem, a ja przygryzam policzek żeby się nie zaśmiać. Podnoszę się z podłogi i idę w stronę klasy. Nagle czuję dłoń na moim nadgarstku która mnie zatrzymuję, odwracam się, a Harry ma zaszklone oczy.
 - Pogadamy po szkole? - pyta zanim wejdziemy do sali. To byłoby dla nas dobre, zwykła rozmowa. Musimy wyjaśnić sobie przede wszystkim wczorajszy wieczór.
 - Dobrze - uśmiecham się do niego, a na jego twarzy powstaję grymas który mam ochotę scałować. Po wejściu do klasy zajmuję swoje miejsce przy ścianie, a obok mnie siada Casey. Trochę czuję się źle z tego powodu, Harry zamiast siedzieć na jej miejscu siedzi sam w pierwszej ławce z przodu, a w czasie zajęć mój wzrok cały czas spotyka jego, tym razem jednak bez wygłupów i śmiesznych min. Reszta dnia w szkole mija szybko, przez cały czas rozmawiam z Casey o jej chłopakach i czasem dopytuję się o Harry'ego ale szybko zmieniam temat.

czwartek, 18 lutego 2016

Rozdział 37

Lekcje mijają szybko i zanim się obejrzę już jest ostatnia godzina, a po niej do domu. Do ciepłego, zielonego pokoju. Pokoju który jest mój i w którym spędziłam całe swoje życie, nie licząc niektórych wyjazdów poza domem to całe życie. Smuci mnie tylko to ,że kiedy skończę szkołę i zacznę pracować, najprawdopodobniej będę miała pół roku czasu na wyprowadzkę; moja mama zawsze mi powtarzała, że kiedy będę pracować, wynajmę sobie mieszkanie bo już mnie ma dosyć. Ja ją po części też, ale co ta biedna, samotna kobieta zrobi w dwu piętrowym domu z pięcioma pokojami, dwoma łazienkami, wielkim salonem i ogromnym ogródkiem całkowicie sama. A co gdyby znalazła sobie w końcu kogoś? A może to jest jej zamiar, może chce się mnie pozbyć i wtedy wprowadzi się na moje miejsce ktoś inny?
 - Ziemia do Any! - ktoś mną potrząsa wyrywając mnie z namysłów.
 - Przestań! - łapie jego wielką dłoń i zrzucam ją ze swojego ramienia. - Zasnęłaś? Mówiłem coś do ciebie - patrzy się w moje oczy. Nie zauważyłam nawet kiedy usiadł obok mnie w ławce.
 - Przepraszam, zamyśliłam się - odpowiadam szczerze. Pani Maggie z którą mamy łaciński wchodzi akurat do sali. - Co do mnie mówiłeś? - pytam go odwracając się na krześle w jego stronę. - Co u ciebie? - robi to samo co ja. Zastanawiam się chwilę nad tym czy nie spytać się go o wczorajszą sytuacje, co skłoniło go do tak nagłego wyjścia ale decyduję się tego nie robić. - Wszystko w porządku, chciałabym mieć z głowy już tą szkołę, wiesz? - oznajmiam. Chwilę patrzy się głęboko w moje oczy jakby nad czymś myślał. - Ja też, na szczęście to ostatni rok - wypuszcza nosem powietrze uśmiechając się i siada prosto przed ławką. - Za chwilę zaczniemy lekcje, rozpakujcie się - oznajmiła nam wymachując ręką w każdą stronę pani Maggie.

***

- Wpadniesz do mnie? - pyta mnie Harry. Stoimy przed jego blokiem, cieszy mnie fakt, że mam go po drodze do mojego domu. Zastanawiam się chwilę czy to będzie dobry pomysł kiedy tam wejdę, czy przypadkiem nie zamieni to się na nocowanie.
 - Nie wiem czy to dobry pomysł - grymaszę na co podchodzi do mnie i łapię mnie za obie ręce pocierając lekko swoimi kciukami o moje kostki.
 - Tylko godzina, proszę - błaga mnie, a ja kiwam głową. Zgodziłam się tylko dlatego, że mnie ładnie poprosił, jakaś część mnie karci mnie za to ale staram się to zignorować. Po wejściu do środka jego mieszkania od razu czuć woń Harry'ego. Czuję motylki brzuchu na wspomnienia związane z tym miejscem. Stoję przed jego pokojem, on poszedł do łazienki, przypomina mi się kiedy pierwszy raz się tutaj pocałowaliśmy, to było takie cudowne. Jego pełne, miękkie i mokre wargi całujące moje, albo to jak pocałował mnie nimi raz w szyję, a ja od razu odpłynęłam, albo jak leżał nade mną na kanapie w salonie, ten moment, gdybym nie przerwała mógłby mnie nimi całować całą, swoimi ustami... Odrywa mnie od moich sprośnych myśli Harry łapiący za moje biodra. Odwracam się gwałtownie do niego, a ten się śmieje.
 - To tylko ja - podnosi brwi, a jego spojrzenie jest na tyle uwodzące, że moje kolana nie potrafią mnie utrzymać. - Dlaczego miałam tu przyjść? - pytam, a jego dłonie jeżdżą po całej mojej talii.
 - Ponieważ... - łapie mnie za pośladki i unosi do góry. Krótki krzyk z zaskoczenia wyrwał mi się z gardła, ale szybko go zakryłam jedną ręką. Trzymałam za jego kark kiedy Harry położył mnie na łóżku, znowu, znowu mam ten sam widok co kilka dni temu, znowu jest nade mną, a kiedy przyciska swoje krocze do mojego czuję wybrzuszenie, ta sytuacja doprowadza mnie do szaleństwa. Wydaję z siebie jęk który mnie zdradza, a on podnosi się do góry przytrzymując się rękami. Patrzymy sobie w oczy, a on w końcu przemawia.
 - ... ponieważ mam na ciebie ochotę - mówi tak ochrypłym głosem i pożądaniem, że przez chwilę nie wiem czy to jest na pewno ten sam Harry Style's który chodzi ze mną do klasy, ale czego ja się mogłam spodziewać? Taki facet jak on, na pewno miał wiele dziewczyn takich jak ja, potrząsam swoją głową żeby przestać o tym myśleć, a on zdaję się to zauważyć.
 - Nie myśl o niczym innym, tylko o tej chwili - czy on mógłby przestać czytać w moich myślach? To doprowadza mnie do szału. Znowu przyciska się do mnie, tym razem z pocałunkiem. Zasysa się moimi wargami, całuję moją szczękę, przygryza moje usta, aż w końcu wślizguję swój język łącząc go z moim. Na początku połykam jego ślinę, a potem staram się zrobić to co mi kazał. Myślę o jego pełnych ustach, języku wspaniale współpracującym z moim, o jego bokserkach, o moich majtkach które są jakimś cudem mokre. - Anastazjo... - jęczy moje imię, całując mnie w szyję, a ja nie potrafię wydać z siebie odgłosu przyjemności.
 - Chce... chcesz tego? - pyta przerywając co słowo z powodu zasysania mojej skóry. Potrząsam lekko, prawie nie zauważalnie głową, jestem za bardzo pochłonięta jego językiem połączonym z moją szyją.
 - Odpowiedz - żąda i w tym momencie przestaje. Spogląda na mnie chyba oceniając moje emocje, a ja się zaspanie uśmiecham. - Taaaak, chce tego - zagryzam swoją wargę i zamykam oczy, nadal się uśmiechając, staram się wyglądać jak najbardziej uwodząco i raczej mi to wyszło. Chłopak przeciąga szybkim ruchem swoją koszulkę przez głowę, a moim oczom ukazuję się jego idealnie wytatuowana klatka piersiowa, ramiona, żebra i oby dwie ręce. Widziałam już go tak wcześniej, nawet w samych bokserkach, ale teraz wygląda jeszcze bardziej seksownie. Siada okrakiem na moim pasie i zaczyna rozpinać mój czarny sweterek. Jego długie duże palce trudzą się z guzikiem więc staram się mu pomóc. - Szybciej... - syczy aż w końcu rozrywa go na boki.
 - Co ty... - zaczynam, ale zakrywa mi dłonią usta.
 - Kupię ci lepszy, a jeżeli babcia ci go uszyła, przyszyję z powrotem guziki - zapewnia mnie. Moje zdziwienie z twarzy znika, czuję się źle z tym, że to zrobił, nie była to żadna pamiątka, ani jakiś fantastyczny ciuch który uwielbiałam, więc po prostu mam to w nosie. Moje małe, drżące dłonie suną po jego nagim torsie do paska od czarnych jeansów. Przez moje trzęsące się ręce nie potrafię go odpiąć, więc chłopak postanawia mi pomóc. Chichocze cicho kiwając głową na boki, a ja w tym czasie zdejmuję poturbowany sweter. - Nie.. mogę się.. podnieść - próbuję usiąść, ale przez jego ciężar nie mogę się ruszyć. Zsuwa się do moich ud, a ja wraz z bawełnianym sweterkiem ściągam swoją koszulkę pozostając tylko w staniku.
 - Chryste... - syknął. Spojrzałam się na niego, a jego ciemne oczy z pożądania wpatrują się w moją klatkę piersiową. Zakrywam jedną ręką swoje piersi, pomimo tego ,że są zakryte przez biustonosz, to czuję lekkie zażenowanie. Harry łapie szybko za mój nadgarstek jak to zawsze robi i widzę jego zdenerwowanie wyrysowane na twarzy. - Ani się waż - ostrzega odsłaniając z powrotem część mnie.  - Jesteś, jesteś taka piękna - szepczę przejeżdżając swoim palcem po moich piersiach. Czuję jak formuję mi się na ciele gęsia skórka, a on wydaję się jakby tego oczekiwał, jakby robił to specjalnie. Przyciska swoje wargi gwałtownie do moich wysuwając swój język żeby przejechać nim po mojej dolnej wardze.
 - Mmm - mruczy całując mnie od ust do obojczyka. Jedzie językiem mocząc moją skórę po górnej części moich piersi, a potem dmucha w mokry ślad. Zimny wiatr przelatuje przez całe moje ciało, a on się uśmiecha. Łapie za gumkę moich spodni i zamiast je lekko ściągnąć czy zostawić mnie przynajmniej w bieliźnie, ściągą cały mój dół ukazując moją kobiecość. Wdycham szybko powietrze i zakrywam to co powinnam, a on się denerwuję.
 - Coś powiedziałem - patrzy na mnie z zakrzywionymi brwiami. Odsuwam powolnie swoje ręce, a on znowu tam patrzy. Rozpina swój rozporek, po czym zsuwa swoje jeansy na biodra. Staje przede mną, a ja widzę go teraz w całości. Podchodzi do swojego biurka i wyciąga coś z szuflady obok krzesła. Staje z powrotem na swoje miejsce, a jego ręka ląduje na jego kroczach, zaczyna przesuwać ją wolno w górę i w dół. O Boże...
 - Jesteś tego pewna? - dopytuje się, a ja ponownie kiwam głową, lecz zanim mnie poprosi żebym to powiedziała, sama to robię:
 - Tak, jestem tego pewna - zapewniam go, ja, leżąca na jego łóżku, podparta łokciami, ze spodniami i majtkami ściągniętymi do połowy ud w dół, jak to się do cholery stało? Harry czołga się do mnie powoli, aż w końcu nasze usta się łączą, łapie za jego szyję, a po chwili ciągnę za włosy. Jego wewnętrzny jęk rozprzestrzenia się po całym moim ciele podniecając mnie jeszcze bardziej.
 - Rozbierz się - nakierowuje mnie, wskazując na mój dół. Nogami zdejmuję swoje spodnie z majtkami pozostając w staniku, a on wciąż w bokserkach. - Ty też - mówię w jego usta. Odrywa się ode mnie i spogląda na swoje "pozostałości".
 - Ty to zrób - uśmiecha się do mnie. Przełykam ślinę i wychodzi mi to trochę za głośno, wydaję mi się ,że to słyszał. Szczerze to się trochę boję, nigdy nie widziałam męskiego... penisa, a tym bardziej nie dotykałam, to będzie dla mnie nowość, jeszcze zaraz mam stracić dziewictwo z Harrym, a to wszystko w przeciągu półtorej miesiąca. 

niedziela, 14 lutego 2016

Rozdział 36

      ANASTAZJAPOV

- Gotowe! - wołam chłopaków z kuchni. Przygotowałam coś co mama z ciocią mi poradziły, nie wygląda źle, ale nie wiem jak będzie ze smakiem. Jeszcze czuję w sobie emocje które dostałam jak zobaczyłam Harry'ego przed domem. Jestem tym podekscytowana, a zarazem zła bo wyglądam okropnie jednak chyba nie zwrócił na to uwagi. Nakładam na ostatni talerz danie, a w tym momencie pierwszy chodzi Harry. Wciąga powietrze nosem i zamyka oczy.
 - Ale pięknie pachnie - ma lekko pochyloną głowę do tyłu i nadal zamknięte powieki. Śmieję się po czym otwiera oczy i podchodzi z uśmiechem do mnie.
 - Które moje? - pyta patrząc na trzy talerze. Wskazuję mu palcem na jego porcję, a on ją zabiera.
 - Dan! - wołam kuzyna. Czekam jeszcze chwilę, a Harry szuka sztućców.
 - On chyba nie ma zamiaru przyjść - mówię jakby do siebie i idę do góry po schodach. Stoję na korytarzu, a drzwi do pokoju gościnnego są uchylone, podchodzę do nich po cichu i wiem ,że nie powinnam ale zaglądam przez szparę do pokoju. Czuję jakby zapach dymu i widzę też chłopaka stojącego w otwartym oknie. Prostuję się i pukam w drzwi.
 - Dan? - słyszę jak coś spada. - Co? - pyta wychylając się zza drzwi, wygląda na przestraszonego. - Zrobiłam... jedzenie, wołałam, ale nie przyszedłeś - mówię mu starając się spojrzeć za niego ale nic ciekawego nie dostrzegam oprócz leżących wszędzie ciuchów.
 - A, sory, zaraz przyjdę - zamyka drzwi. 

***

Siedzimy w ciszy przy stolę we trójkę jedząc przygotowane przeze mnie danie. Kiedy Harry i ja kończymy słyszę otwieranie drzwi. Chłopak odsuwa się gwałtownie od stołu i patrzy w stronę korytarza, jakby gotowy nas obronić. Albo uciec. Dodaje moja podświadomość. Słyszę dwa głosy, i już wiem kto to. Moja matka i ciotka. Wchodzą do salonu z torbami i siatkami zapewne ciuchów, a Harry patrzy na nie nie wiedząc co zrobić, jakie to urocze.
 - Cześć wam! Jesteśmy mega... - mówi siostra mojej mamy ale przerywa w połowię kiedy jej wzrok napotyka Harry'ego, jej mina jest bezcenna.
 - Mega zmęczone, dzień dobry - dokańcza i wyciąga rękę do niego.
 - O, dzień dobry - odwraca się na chwilę moja matka nie wzruszona jego osobą w naszym domu i zaczyna wyciągać zakupy.
 - Co tu tak świetnie pachnie? - śmieje się ciocia.
 - Anastazja ugotowała pyszne rzeczy - zachwyca się Dan, czuję jak się rumienię.
 - W sumie to nic takiego, jakaś zupa, makaron i nie udana reszta z waszego przepisu - uśmiecham się. - Na pewno jest pyszne - mówi puszczając do mnie oczko i zanosi kilka siatek do kuchni. Zbieram talerze od chłopaków i czuję cały czas na sobie wzrok Harry'ego. Odstawiam je do zlewu, a kiedy mam zamiar wrócić do Harry'ego czuję jak ktoś łapię mnie za ramię.
 - Od kiedy on tu jest? - pyta moja matka. Jestem trochę wystraszona, powiedziała to ostrym głosem jakby mi groziła.
 - Uhm.. jakoś pół godziny temu przyszedł - odpowiadam drżącym lekko głosem na co mnie puszcza, a ja się wycofuje. Podchodzę do stołu przy którym siedzi tylko Dan, no nie.
 - Gdzie jest Harry? - pytam kuzyna.
 - Kto to? - pyta, żartuję sobie?
 - Ten chłopak który tu przed chwilą był - podnoszę brew z zirytowania, mógłby się przynajmniej domyśleć ,że chodzi mi o niego, no bo o kogo innego?
 - Wyszedł...
 - Och - wydaję z siebie wydech wymawiając to po czym odchodzę.
 - Na balkon, tam wyszedł - wskazuję palcem na otwarte drzwi na taras. Nie wiem dlaczego ale uśmiecham się z tego powodu i idę tam gdzie powinien być. Kiedy przechodzę przez uchylone szklane drzwiczki mój wzrok napotyka wysokiego bruneta, chyba rozmawia przez telefon. Postanawiam mu nie przeszkadzać i poczekać aż skończy rozmowę.
 - Jaja se kurwa robisz? - wykrzykuję, a ja nie potrafię nie podsłuchać reszty.
 - Ale.. ku.. - nie potrafi się chyba wysłowić. - Zaraz tam będę - oznajmia i wyłącza komórkę. Opiera się rękoma o metalową poręcz i mruczy coś pod nosem. Postanawiam do niego podejść, mam nadzieję ,że nie będę tego żałować.
 - Harry? - szepczę, trochę za cicho ale mnie usłyszał bo się gwałtownie odwraca ,a jego wzrok gdyby mógł to by mnie zabił.
 - Czy wszystko w porządku? - pytam stając obok niego.
 - Tak, to znaczy nie, no nie do końca, po prostu - plącze się w słowach, pociera o swój kark i dokończa:
 - Muszę iść - mówi szorstko i wychodzi. Zostawia mnie samą ,a ja znowu nie wiem czy zostać tutaj i dać mu odejść czy może jednak pobiec za nim i dopytywać się o co chodzi, wydaję mi się ,że by się zdenerwował gdybym to zrobiła ale jestem za głupia i postanawiam wybiec z tarasu za nim. Widzę go na korytarzu jak wkłada drugiego buta i otwiera drzwi.
 - Harry! - krzyczę za nim. Odwraca się i stoi w otwartych drzwiach.
 - Dzięki ,że przyszedłeś - że co? Patrzy jeszcze chwilę na mnie za nim coś powie.
 - Dzięki za świetne jedzenie - odpowiada, uśmiecha się krzywo i wychodzi. Co to było? 'dzięki ,że przyszedłeś" ?! Jestem idiotką, miałam zamiar spytać się o co chodziło, albo... sama nie wiem, może tak jest lepiej? On ma swoje prywatne sprawy nie powinnam się w nich mieszać. Jestem zażenowana w tej chwili całą sytuacją, muszę się rozluźnić, nie mam pojęcia co teraz zrobić.
 - Już wyszedł? - ktoś mnie pyta. Patrzę w stronę głosu i widzę Dan'a.
 - Tak, przed chwilą - unoszę rękę wskazując na drzwi i zaraz ją opuszczam. Szkoda ,że poszedł, nawet się nie pożegnał, a co jeśli ma kłopoty? Pełno myśli krąży wokół mnie.
 - Żyjesz? - widzę jak chłopak macha mi przed twarzą swoją ręką. Mrugam parę razy i potrząsam głową.
 - Wszystko ok?
 - Nie, tak... nie wiem - wzdycham, a moje ramiona opadają. - No dobra - podnosi brew w moją stronę i odchodzi jak zrobił to Harry. Stoję na korytarzu, aż w końcu nabieram sił żeby pójść do mojego pokoju. Kładę się na łóżku i zamykam oczy. Zanim zdążam się obejrzeć już jest po dwudziestej. Staram się nie myśleć o dzisiejszym dniu, myślę o tym jak pierwszy raz go poznałam, jak mnie zmienił... przynajmniej każdy tak twierdzi, ale czy to prawda? Czy ja się zmieniłam? Nadal jestem tą samą głupią licealistką która stara się mieć dobre stopnie i od czasu do czasu chce zaszaleć. Nie jestem jakimś chodzącym ideałem, nie mam nawet jakiejś świetnej talii; jestem szczupła, nie mam jakiś okrągłości lecz moje uda są moim zdaniem za grube. Po dłuższych nie dorzecznych rozmyśleniach nadchodzi zmrok, a z nim sen.

***

- Dzień dobry - mówię mojej cioci. Stoi w kuchni z moją matką już ubrane, wyglądają tak samo w nowych ciuchach; jak siostry.
 - Cześć Ana! - powiedziała trochę za głośno. Jest już siódma rano, a ja jestem nie wyspana i głowa mi pęka.
 - Ubierz się - szepcze do mnie matka kiedy wlewam sobie sok do kubka, skinam w jej stronę lekko głową dopijając zawartość i idę się przebrać. Myślę nad wzięciem prysznica, moje włosy nie są tłuste, nie pachnę brzydko, chciałabym tylko rozluźnić moje mięśnie. Postanawiam z tego zrezygnować. Kiedy jestem już gotowa patrzę na zegarek i prawie dostaje zawału. Za dziesięć minut zaczynają mi się zajęcia ,a ja nawet nie jestem spakowana. Biorę torbę wkładam do niej kilka zeszytów i koszulkę na dzisiejsze wychowanie fizyczne. Zbiegam ze schodów, wchodzę do kuchni, a tam przygotowane jedzenie. To dla mnie? - Zrobiłam ci małe co nie co - uśmiecha się moja ciocia. Jaka ona kochana, czuję jak łzy kują mnie w oczy, a policzki parzą.
 - Dziękuję, naprawdę - dziękuję jej na co się uśmiecha po czym wybiegam z domu. Smutno mi ,że matka nie pożegnała się ze mną, mamy między sobą teraz trudną relację. Mam cichą nadzieję ,że to się zmieni. Na moje szczęście kiedy wchodzę przez główne wejście do mojej szkoły rozbrzmiewa się dźwięk dzwonka. 

piątek, 12 lutego 2016

Rozdział 35

     HARRYPOV

Po skończonych zajęciach udałem się do swojego mieszkania, właściwie Niall'a i mojego. Obwiniam siebie za to ,że zaciągnąłem Anastazje do tej pieprzonej kabiny, ale nie mogłem się powstrzymać, ta dziewczyna ma coś takiego w sobie ,że nie potrafię się jej oprzeć. Denerwuje mnie to ,że nic o niej nie wiem, ona wie o mnie wszystko... no dobra, wszystkiego nie wie i lepiej żeby to tak zostało. Powiedziałem jej już za dużo na temat mojego dzieciństwa, tylko ja znam siebie i nie mam zamiaru nic jej więcej o sobie opowiadać. Kiedy wchodzę do mieszkania czuję w powietrzu alkohol, tak dobrze mi znany. Zamykam drzwi ,a kiedy się odwracam widzę na stolę pustą litrową wódkę i parę skrętów rozsypanych obok niej. Nie widzę nigdzie Niall'a, w łazience też go nie ma, a do mojego pokoju by nie wszedł bo jest zamknięty. Łapię za szklaną butelkę i wyrzucam ją do śmietnika, na wszelki wypadek postanawiam się upewnić czy mój pokój jest pusty. Odkluczam drzwi i powoli je uchylam, nie wiem czego mogę się spodziewać. Na szczęście nikogo nie ma ,ani nic się nie zmieniło, zabiłbym jeżeli ktoś by tutaj był. Zdejmuję swoją torbę z ramienia i rzucam ją na łóżko, a następnie siadam na kanapie w salonie. Przypominają mi się noce których nigdy nie zapomnę, kiedy Ana tu spała, a co najlepsze pozwoliłem jej zasnąć na moim łóżku. Kiedy spędzała tutaj pierwszą noc, miałem ochotę zrobić jej to wszystko co kiedyś robiłem, przez chwilę myślałem nad gwałtem, to było chore, całe moje życie jest, było i będzie chore. Jestem pojebany bo przyłapuję się nad zastanawianiem się czy ją tu nie sprowadzić i ją nie pieprzyć. Dobra, stop. Odkładam komórkę prosto na tytoń rozsypany po całym stole. Przeklinam pod nosem ,a w tym czasie wchodzi Niall, ale nie sam.
 - O! Siema Harry! - macha mi jak pojebany z uśmiechem na ustach.
- Nie wiedziałem ,że przyjdziesz - dobrze to wiedział.
- Dlatego przyprowadziłem kolegę - staję do mnie tyłem uchylając drzwi ,a moim oczom ukazuję się ten frajer. Staję jak wryty kiedy na mnie spogląda. I kurwa dobrze. Ustawiam się na równe nogi i słyszę jak blondyn chrząka głośno. Chłopak na niego spogląda i w końcu wchodzi.
 - Wybacz stary za bałagan, miałem to posprzątać zanim wrócisz ale już za późno - oznajmia z uśmiechem zdejmując buty, czasem mam ochotę mu przywalić, tak po prostu.
 - Tak więc wy się znacie, nie muszę was przedstawiać - mówi Niall, patrząc raz na mnie raz na niego. - Ta - syczę i idę do pokoju. Trzaskam drzwiami i żałuję ,że po prostu nie wyszedłem, bo słyszę ich tak samo głośno i wyraźnie jakby nie było tej zasranej ściany. Siadam przed biurkiem i podpieram się rękoma o pod brudek nie wiedząc co ze sobą zrobić. Musze coś wymyślić, nie mogę tak sobie siedzieć i myśleć nad wszystkim i nad niczym, to do mnie nie podobne. Jeszcze rok temu potrafiłem spędzać tak jak Niall teraz dnie i noce poza domem, mieć wszytko w dupie. Właśnie zrozumiałem jak się cholernie zmieniłem. Tak na prawdę inni powiedzą ,że na lepsze, ale nie obchodzi mnie zdanie innych, ja uważam ,że na gorsze. Postawiam na totalny spontan. Wstaję, wychodzę z pokoju i trochę tego żałuję bo widzę jak Louis i Niall ciągną skręta z ust do ust, aż wzdrygam się na samo przypomnienie jak ja to z nim robiłem. Kurwa. Łapię szybko za swoją komórkę i wychodzę nic nie mówiąc, jeżeli wyjdą to mam nadzieję ,że przynajmniej zakluczą mieszkanie. Oczywiście wolałbym mieszkać sam, ale ten kutas płaci połowę rachunków poza tym i tak go nie ma praktycznie całymi dniami i od czasu do czasu tu sypia, więc nie mogę wybrzydzać, zawsze tłumaczę sobie ,że mogłoby być gorzej. Otwieram swój samochód i usadawiam się przed kierownicą, wsadzam kluczyki do stacyjki i dopiero teraz obmyślam plan. Na początek myślę o Anastazji, chciałbym się z nią spotkać, ale pewnie jest zajęta, poza tym mamy poniedziałek. Na pewno jest zajęta. Postanawiam ruszyć z parkingu, po drodze coś wymyślę, w końcu to ma być spontan, nie? Słyszę dźwięk esemesa dochodzący z siedzenia pasażera obok. Staję na czerwonym świetle i sięgam po telefon. To Louis. Skąd on do kurwy ma mój numer?! Chwilę gapię się na jego imię napisane na ekranie i już wiem. Niall! Od niego zapewne ma. Otwieram wiadomość i od razu tego żałuję. "Wróć do nas stary". Nie mam zamiaru tego zrobić w szczególności kiedy on tam jest. Dlaczego Louis musiał przyjść, myślałem ,że mnie unika czy chociażby się boi, ale jednak się myliłem. Kiedy zapala się zielone światło postanawiam ruszyć w stronę Any domu, jeśli jej nie będzie: pojadę do pubu, jeśli będzie: zabiorę ją na przejażdżkę. Kiedy parkuję na podjeździe obok jej domu widzę dwa samochody. Czyżby miała gości? Pukam do drewnianych drzwi na których widnieje numer '15' i nasłuchuję czy ktoś jest. Słyszę kroki. Oby to była ona. Po otwarciu drzwi nie widzę tego czego oczekiwałem; to nie Anastazja. - Dzień dobry - mówi nie znajomy.
 - E-e.. Cześć - drapię się w kark bo zaczął mnie swędzić. Przechylam się i patrzę za chłopaka z brązowymi krótkimi włosami, ale nikogo nie widzę.
 - Jest może Anastazja? - mam nadzieję ,że nie pomyliłem domów bo jeśli tak to spalę się ze wstydu. - Och, jasne już ją wołam - jego oczy się dziwnie zaświeciły i lekko się uśmiechnął odchodząc. Wzdycham głęboko, jednak się nie pomyliłem. Po minucie moim oczom ukazuję się piękna blondynka w spiętych włosach, ma na sobie zwykłą koszulkę na ramiączkach, a pod nią czarny stanik, jej jeans'owe krótkie spodenki są zdecydowanie za krótkie.
 - Hej, Harry - uśmiecha się idąc długim korytarzem w moją stronę. - Cześć - mam ochotę do niej podbiec i ją uściskać, ale jednak tego nie robię.
 - Coś się stało? - jej uśmiech znika kiedy staje przede mną.
 - Nie, chciałem tylko się spytać czy masz czas - oznajmiam jej, a ona się odwraca w stronę chłopaka, na chuj on jeszcze tu stoi? - Wejdź - przesuwa się w bok żebym mógł przejść. Staje w korytarzu, a ona zamyka drzwi i odchodzi. Co ja mam teraz zrobić? Stoję patrząc się na swoje odbicie w długim lustrze powieszonym na ścianie.
 - Idziesz tu? - krzyczy skądś. Zdejmuję buty i idę do niej. W salonie siedzi ten gówniarz, a w kuchni ona. Widzę jak zakłada włosy za uczy przez szparę pomiędzy ścianami. Idę do niej i zauważam jak coś kroi. - Robię dla nas coś do jedzenia, jak chcesz to zostań - uśmiecha się. Zostać? Miałem zamiar wziąć cię na przejażdżkę, albo chociażby na jakiś spacer, ale oczywiście, wolę zostać tutaj z tobą i tym chłopczykiem który podsłuchuje nasze rozmowy. Gdyby tylko go nie było... uśmiecham się na samo wspomnienie jak byłem u niej pierwszy raz i trochę wtedy przegiąłem, ale mi się podobało.
 - To jak? - pyta oparta o blat.
 - Zostanę - odpowiadam po czym podchodzę do niej bliżej i kładę dłonie na jej biodrach przesuwając powoli w górę do jej ramion, sunę delikatnie po obojczykach opuszkami palców i zahaczam o wystający spod białej koszulki stanik. - Kiedy będzie gotowe? - pyta jakiś głos, Ana odsuwa mnie od siebie i się gwałtownie odwraca, kiedy patrzę na przyczynę jej zachowania od razu mam ochotę mu wyjebać, co ten gówniarz sobie myśli?!
 - Daj mi dwadzieścia minut - mówi mu, a on kiwa głową i idzie do góry po schodach. Kim on w ogóle jest?
- Kim on jest? - w końcu pytam. - To mój kuzyn, przyjechał z ciocią w odwiedziny - mówi nie patrząc na mnie, nadal coś kroi.
 - Aha - tylko tyle jestem wstanie powiedzieć, skoro w odwiedziny to go jutro tu nie będzie, dobre i to. Ale pomimo tego i tak go nie lubię, wkurwia mnie. 

poniedziałek, 8 lutego 2016

Rozdział 34

- To wszystko jest takie nudne.. - mówię Casey siedzącej obok. Odwraca głowę w moją stronę i najpierw patrzy na długopis którym się bawię ,a potem w moje oczy.
 - Ty się nudzisz? - naśmiewa się. - Tak, nie mogę? - wywracam oczami i prostuję się na krześle.
 - Nie poznaję cię Ana - twierdzi, a ja próbuje naprawić długopis który rozkręciłam na drobne cząsteczki.
 - Co robiłaś przez weekend? - pyta, a ja głośno wzdycham. Nie wspominała nic na ten temat od wczoraj, aż do teraz.
 - Coś nie tak dziewczyny? - pyta nas pan Auden i jestem mu wdzięczna ,że przeszkodził nam w rozmowie. Kręcę przecząco głową ,a Casey odpowiada jakimś ciętym komentarzem na który wszyscy z klasy się śmieją, oprócz mnie i Harry'ego. Sama nie wiem dlaczego tak się zachowuję, ale odkąd poznałam tego bruneta z zielonymi oczami czuję się dziwnie, jakbym cały czas spała i nie mogła się obudzić, nie myślę trzeźwo, a na lekcjach takie jak te nie potrafię się skupić, oby to minęło. Mam już spojrzeć w jego stronę ale po szkole rozbrzmiewa się dzwonek i każdy nagle wstaje i wychodzi pośpiesznie z pomieszczenia jak jakieś dzikusy.
 - Oooch! - jęczę i kładę głowę na ławkę.
 - Chodź laska - mówi Casey po czym bierze mnie pod pachę i ciągnie do wyjścia, mam dziwne uczucie, ale wydaję mi się ,że idzie za nami Harry.
 - Wleczesz się strasznie - zauważa dziewczyna i puszcza mnie.
 - Daj mi spokój - pokazuję jej nadąsaną minę, a ona wywraca oczami. Idę wolno w stronę schodów na kolejną lekcje, ale czuję jak ktoś łapie mnie za barki i pcha w stronę szkolnych łazienek.
 - Casey! co ty.. - odwracam się i nie widzę mojej przyjaciółki tylko wysokiego,z włosami sięgającymi do połowy szyi bruneta, tego z pięknymi oczami i uśmiechem.
 - Cześć - mówi ochryple. Ciarki przechodzą mi przez linię kręgosłupa na plecach i ledwo się uśmiecham. Orientuję się po chwili ,że stoimy w damskiej toalecie; na szczęście nikogo w niej nie ma. Harry łapie mnie za nadgarstek u prawej ręki i wciąga do kabiny gwałtownie zamykając drzwi. Już wiem co się stanie, przynajmniej mam taką skrytą nadzieję. Odwraca się do mnie i z szyderczym uśmieszkiem podchodzi do mnie, przybliża się, a ja opieram się o zimne kafelki na ścianie. Czuję tą żądze która jest między nami, nie potrafiąc dłużej wytrzymać łapię za jego włosy i przyciągam jego twarz do mojej. Moja głowa jest pomiędzy jego dłoniami opartymi o ściankę, najpierw zostawia na mojej szyi krótkie pełne pocałunki, potem na policzku aż w końcu scałuję moją dolną wargę. Zamykam oczy i słyszę jak mój oddech staję się coraz cięższy i szybszy. Chłopak łapie za moje prawe udo i stawia moją nogę na ubikacji. Zaczyna rysować palcem linie od mojego kolana do pośladka, a przez moje ciało po raz setny przechodzi dreszcz. Próbuję swój język wepchnąć w moje usta, aż w końcu mu ulegam. Łapie za mój tyłek i podnosi mnie bez żadnego problemu. Owijam swoje nogi wokół jego pasa i w tamtym momencie przypomina mi się chwila kiedy byłam u niego ostatni dzień, miał wtedy wspaniały humor, zaczęliśmy tańczyć, prawie się pocałowaliśmy ale oczywiście musiało coś to przerwać i była to jego matka. Teraz jesteśmy tu, w szkole, i tylko ktoś dobijający się do kabiny albo dzwonek na lekcje mogą nam przerwać, tylko? ..tragedia. Powinniśmy to zrobić u niego w mieszkaniu, albo przynajmniej u mnie w domu, jednak boję się ,że mogłoby to się tak szybko nie skończyć. Język Harry'ego idealnie współpracuję z moim, nasze pocałunki są głośne i wolne, czuję się przy nim tak świetnie. Kto by pomyślał ,że w przeciągu miesiąca wyląduję tu, z tym cholernym punkiem, którym w sumie nie jest, w toalecie całując się. Nagle chłopak się odrywa i przez chwile oby dwoje nie możemy złapać tchu. Nasze oddechy są szybkie, a moje płuca domagają się więcej tlenu. Uśmiecha się po chwili patrząc mi głęboko w oczy, nasze twarze są jakieś piętnaście centymetrów od siebie.
 - Uwierz ,że nie chce w chuj przestawać, ale jeszcze chwila, a bym cię tu przeleciał - mówi, a ja czuję jak się rumienie. Zagryzam wargę i skinam lekko głową, a ten mnie odstawia na ziemię. Już chce otworzyć drzwi ale mu na to nie pozwalam.
 - Najpierw zobaczę czy ktoś jest - szepczę do niego. Nie chciałabym żeby ktokolwiek zobaczył mnie z Harry'm wychodzących razem z łazienki, to byłoby dziwne, ktoś by sobie coś mógł pomyśleć... i miałby rację. Uchylam lekko drzwi i wychylam tylko głowę żeby ocenić sytuację. Czuję jak dotyka mnie on w tyłek na co się odsuwam.
 - Nie mogłem się powstrzymać - chichota. Kręcę głową i przechodzę przez całą toaletę aż do drzwi, na nasze szczęście jest pusto. Pokazuję mu ręką żeby do mnie podszedł.
 - Ja pierwszy wyjdę - mówi omijając mnie, a ja zanim cokolwiek zrobię chłopak wychodzi jakby nigdy nic. Zostaję jeszcze chwilę żeby nie myśleli ,że był tam ze mną i postanawiam umyć ręce. Słyszę jak pan Auden krzyczy na Harry'ego pytając co on sobie wyobraża tam wchodząc i żeby był to jego ostatni raz. Śmieję się sama do siebie i biorę ręcznik papierowy żeby wytrzeć dłonie, wychodzę i oprócz nauczyciela i kilku uczniów z pierwszej klasy nikogo nie ma. Mówiąc 'nikogo nie ma' mam na myśli Harry'ego czy przynajmniej Casey, albo nie...tylko Harry'ego.

***

- Nie rozumiem co w niej widzisz - naśmiewam się z Dan'a. Po sytuacji z Harry'm nie miałam okazji więcej z nim porozmawiać. Na lekcjach tylko od czasu do czasu patrzeliśmy się na siebie i albo robiliśmy głupie miny z których się śmiałam tak ,że dostałam uwagę, albo Harry puszczał mi oczko. Matka kazała mi rano wracać od razu po zajęciach do domu bo chciała jechać z ciotką na zakupy, a z racji ,że Dan nie chciał jechać z nimi, a nie mógł zostać sam bo by wyszedł i się zgubił to musiałam zostać z nim. Pomimo ,że ma piętnaście lat, traktują go jak dziecko.
 - A ta? - pyta wyrywając mnie z przemyśleń. Oglądamy w telewizji jakiś pokaz mody, podobno chłopak chce zostać projektantem, nic do nich nie mam, ale uważam ,że to tylko chwilowe marzenie. - Ta jest ładna? - pyta mnie wskazując na sukienkę w gazecie.
 - Podoba mi się - uśmiecham się do niego. - Uszyję ci taką, zobaczysz - zapewnia mnie, a ja się śmieję. 
- Mówię prawdę!
 - Trzymam cię za słowo - oznajmiam mu. 

piątek, 5 lutego 2016

Rozdział 33

Budzi mnie głośny dźwięk mojego budzika roznoszącego się po pokoju. Jestem tak zmęczona jak nigdy, zawsze nie sprawiało mi problemu poranne wstawanie, jednak dzisiaj jest inaczej. Pomimo ,że mam do liceum jakieś piętnaście minut drogi, codziennie wstaje o szóstej rano. To dziwne, wiem. Ale moja matka wyrobiła we mnie taki nawyk, zawsze chciała żebym była pierwsza we wszystkim i najlepsza. Przecieram rękoma swoje oczy i podchodzę do budzika ,żeby go wyłączyć. Zabieram z krzesła przygotowane ciuchy na dzisiaj i udaję się do łazienki. Wchodzę do niej i kładę rzeczy na pralce, żeby zaraz je ubrać. Patrzę w lustro i mój wzrok napotyka pełno perfum z Calvin'a Klein'a, maszynki do golenia i jakieś odżywki. Dopiero po dłuższych zastanowieniach przypomina mi się ,że moja rodzina u mnie nocuje. Świetnie, już straciłam humor. Po ubraniu się i przemyciu twarzy oraz umyciu zębów schodzę na dół żeby przygotować sobie jedzenie. Kiedy znajduję się w kuchni nie dziwi mnie widok matki robiącej sobie kawę.
 - Dzień dobry, kochanie - mówi do mnie zaspanym głosem. Kochanie? Czyli nie jest na mnie zła, nawet jeśli, to i tak muszę z nią porozmawiać o weekendzie i przede wszystkim przeprosić.
 - Dzień dobry, mamo - odpowiadam jej. Otwieram lodówkę i mam zamiar sięgnąć po pudełko sałatki którą codziennie zabieram, ale powstrzymuje mnie moja mama.
 - Przygotowałam ci już wszystko - uśmiecha się do mnie trzymając mnie za łokieć, a w drugiej ręce ma kubek z kawą. Przechylam głowę żeby spojrzeć za nią i rzeczywiście, kanapki, sałatka, jogurt i picie leżą na blacie.
 - Dziękuję - dziękuję jej, odkąd skończyłam szesnaście lat przestała to robić, teraz wyjątkowo mnie zaskoczyła, aż jej nie poznaję. Odchodzi ode mnie i widzę przez szparę między ścianami jak siada w salonie na kanapie i włącza telewizor. Pakuję do torby prowiant i idę na korytarz ubrać buty.
 - Anastazja! - woła mnie matka, jednak robi to na tyle cicho żeby nie obudzić gości. Odwracam się w jej stronę i napotykamy się wzrokiem.
 - Przyjdź dzisiaj po zajęciach od razu do domu, chcę porozmawiać - oznajmia po czym podchodzi do mnie i mnie przytula. Wymieniamy się krótkim 'pa' przed wyjściem. Kiedy znajduję się przed moim domem czuję jak mój telefon wibruje w mojej kieszeni, wyjmuję go i moje serce tonie.
 - Cześć Harry - mówię, trochę piskliwie.
 - Hej, piękna - odpowiada ,a mój żołądek wywraca się do góry nogami; który to już raz?
 - Coś się stało? - pytam go ,a on wzdycha. Po kilku sekundach ciszy odpowiada.
 - Zatrzymaj się - rozkazuję.
 - Gdzie? Po co?
 - Po prostu stań - kiedy staje w miejscu na środku chodnika i zaczynam się rozglądać trzymając nadal telefon przy uchu mój wzrok napotyka Harry'ego idącego w moją stronę, ubrany jest cały na czarno, ale jednak coś się w nim zmieniło... och już wiem!
 - Czy ty masz na głowie opaskę? - śmieję się na co wytyka mi język rozbawiając mnie jeszcze bardziej. - Wole określenie bandana - poprawia mnie i staję metr ode mnie. Patrzymy sobie w oczy, pomimo tego ,że widzę jaki jest jeszcze zaspany to i tak jest w nim coś niesamowitego co w nim uwielbiam.
 - Idziemy do tej pieprzonej szkoły czy mamy zamiar stać i gapić się na siebie? - pyta mnie z wielkim białym uśmiechem na twarzy. Miałam cichą nadzieję ,że postanowi mnie pocałować, ale ja nadal nie wiem czy między nami jest coś więcej niż tylko przyjaźń.

***

Po skończonej drugiej lekcji w końcu moja przyjaciółka raczy przyjść do szkoły.
 - Siema Ana - przytula mnie na powitanie.
 - Hej, wyspałaś się? - pytam kiedy odsuwamy się od siebie i zaczynamy podążać za resztą klasy.
 - Nie do końca, ale nie jest najgorzej. Przynajmniej nie mam jak zwykle kaca - uśmiecha się, a ja marszczę nos. Idziemy w stronę sali numer czterysta siedem, a gdy już się pod nią znajdujemy mój wzrok przykuwa grupka osób z naszej klasy stojąca pod oknem i wykrzykująca czyjeś imię.
 - Co się dam dzieje? - pyta Casey czytając mi w myślach. Wzruszam ramionami, a ona łapie mnie za rękę i prowadzi w stronę zebrania. - Chodźmy zobaczyć - oznajmia z uśmiechem na co wywracam oczami i nie zbyt mnie to obchodzi i chce zostać, ale moja przyjaciółka ma więcej siły i jestem zmuszona z nią iść. - Harry! Harry! - nagle słyszę jak chłopacy z naszej klasy wykrzykują imię Harry'ego.
 - Co jest grane? - pytam jednej z dziewczyn. - Chłopacy się siłują - uśmiecha się i wskazuję palcem na Jerry'ego i Harry'ego. Staje przed nimi i widzę jak siłują się na ręce ,a trzymają je na drewnianym twardym krześle z jakiejś sali. Kiwam nie dowierzając głową w boki i nie potrafię tego powstrzymać, ale się uśmiecham. Kiedy Harry wygrywa zaczynam klaskać, a nasze wzroki się napotykają. Widzę jaki jest zdziwiony ale jednak podnosi do góry swoje kąciki ust i podchodzi do mnie. Mam zamiar go przytulić i wydaję mi się ,że on też chce to zrobić, ale w drogę wkracza mi Casey.
 - Brawo mięśniaku - gratuluje mu, a Harry wywraca oczami i skina w jej stronę lekko głową. Stoi przed nią, a ja jestem za nią, mam ochotę ją ominąć i pocałować chłopaka ale zatrzymuję mnie dźwięk dzwonka.
 - Zapraszam do klasy! - wykrzykuję pan od wiedzy o społeczeństwie i wszyscy wchodzą do sali. 

środa, 3 lutego 2016

Rozdział 32

Po kolejnej godzinie spędzonej na obgadywaniu wszystkich ludzi z Casey, właściwie to tylko ona ich obgadywała ,a ja przytakiwałam, postanowiłam zejść porozmawiać z moją mamą. Zebrałam w sobie odwagę jakbym miała pisać jakiś ważny test i zeszłam na dół. Całkowicie zapomniałam o naszych gościach, którzy siedzą i prowadzą konwersacje z moją rodzicielką. Widzę minę Dan'a która podpowiada mi ,że powinnam go zabrać od nich bo w innym wypadku zanudzi się na śmierć.
 - Co u ciebie Ana? - spytała mnie ciocia,a w tym momencie moja matka wstała z fotela i zostawiła nas w trójkę.
 - Wszystko w porządku - uśmiecham się do niej.
 - Co tutaj robicie? - pytam, unikając zbędnej nam niezręcznej ciszy.
 - Marie.. twoja mama nas zaprosiła. Zostajemy tu na tydzień, mam nadzieje ,że nie masz nic przeciwko? - oznajmia, a mi zaczyna się kręcić w głowie. Myślałam ,że odpocznę sobie przynajmniej tego wieczora, że pogodzę się z matką i pójdę do swojego pokoju, zasłonę okna żaluzjami, zakluczę drzwi, włączę lampkę i poczytam sobie książkę, jednak będę zmuszona zabawiać gości pomimo tego ,że to moja rodzina która jest mi najbliższa, to i tak będę czuła się nieswojo przez tydzień. Świetnie.
 - Nic nie mam przeciwko, cieszę się - uśmiecham się do niej, oczywiście ,że kłamię. Nie lubię przyjeżdżać do nich, a tym bardziej nie lubię kiedy oni są u nas.
 - Będzie jeszcze wujek jakbyś miała zamiar się spytać - podchodzi i przelotnie klepie mnie po ramieniu z uśmiechem na ustach i wychodzi z salonu. Cudownie, jeszcze ten facet jest tu potrzebny. Mam nadzieję ,że nie będą uprawiać tutaj seks... jeju! Wzdrygam się na samą myśl o tym. Dlaczego tak pomyślałam? Co jest ze mną nie tak? Postanawiam zwalić to na przemęczenie i wstaję z kanapy. Muszę się czegoś szybko napić albo zemdleje. Zaczyna mi się robić nie dobrze, sama nie wiem dlaczego. W trakcie kiedy wychodzę z pomieszczenia ktoś łapie mnie za łokieć.
 - Ej, Ana... - zaczyna Dan, kiedy się odwracam wygląda na tak jakby przestraszonego. Ma piętnaście lat ,a zachowuję się na dziesięć.
 - Albo nic, sory - poprawia się i mnie puszcza, wywracam oczami ale dopiero wtedy kiedy się od niego odwrócę. Jego dziwne zachowanie już mnie przerasta, postanawiam nalać sobie szklankę soku pomarańczowego, który stoi na blacie kuchennym. - Chcesz też? - pytam kuzyna który stoi za blatem oparty i wpatrzony w komórkę, przez chwilę mam ochotę rzucić w niego tym napojem ,żeby się odwrócił ale gdy to robi kiwa głową na nie. Skąd we mnie ta cała agresja? Zaczynam się martwić o samą siebie. Zabieram pełną szklankę i idę do swojego pokoju. Nigdy nie zwracałam na to jakieś szczególnej uwagi od tamtego wydarzenia, ale w tamtym momencie zaczęłam się gapić na rodzinne zdjęcie zrobione w moje dziesiąte urodziny. Jestem na nim oczywiście ja, moja matka i mój ojciec. Było wtedy Boże Narodzenie, wywnioskuję po prezentach za nami i choince z kolorowymi ozdobami. Przypomniały mi się chwile które spędzałam z ojcem. Był dla mnie wspaniały, kochałam go nawet przyznając się bardziej od matki; ona zawsze była dla mnie oschła i krzyczała za każdym razem gdy miałam nie wyprasowaną sukienkę, albo nie pokręcone włosy. Codziennie ubierała mnie i traktowała jak jakąś księżniczkę, chciała być dla mnie najlepsza, jednak tak nie było. Kiedy wychodziła gdzieś, a ja zostawałam sama z tatą ubierałam się w jakieś jego ciuchy który były dla mnie o wiele za duże i bawiliśmy się w żołnierzy. Pamiętam jak mówił ,że chce mieć syna, ale ja jestem lepsza czy coś takiego. Sama już nie pamiętam, jak byłam mała to tego nie rozumiałam, to było w sumie osiem lat temu i od ośmiu lat już go nie widziałam. Pamiętam kiedy matka powiedziała mi ,że zginął w wypadku. Nie pozwoliła mi iść nawet na jego pogrzeb, wydawało mi się ,że cieszyła się z jego śmierci, ale nie mogę jej od tak osądzać. Czy mi go brakuje? Tak, a nawet bardzo. Zanim zdążę się popłakać idę dalej, do mojego pokoju. Zamykam drzwi i widzę jak ktoś do mnie dzwoni więc szybko podbiegam i zabieram telefon z biurka. To Harry.
 - Halo? - mówię. - W końcu! - krzyczy, a ja zabieram telefon od ucha na jego krzyk.
 - Wiesz jak się przestraszyłem? - wykrzykuję.
 - Po pierwsze, przestań się drzeć, proszę - błagam go na co się śmieje; jak ja kocham ten dźwięk, nawet przez telefon.
 - Okej...
 - A po drugie dlaczego się przestraszyłeś? - pytam, a on nagle ucicha.
 - Har...
 - Jestem, jestem. Dzwoniłem chyba z dwadzieścia razy, dlaczego nie odbierałaś? - mówi już spokojniej niż przed chwilą.
 - Przyjechała do mnie rodzina, byłam na dole, a telefon zostawiłam u siebie w pokoju - tłumaczę mu, właściwie, dlaczego ja to robię?
 - Jaka rodzina? - dopytuję. - A co cie to obchodzi? - śmieję się, natomiast on warczy. Kładę się na łóżku do góry brzuchem i zapalam sobie lampkę nocną, która stoi na drewnianym małym stoliku obok wezgłowia łóżka.
 - Właściwie, co teraz robisz? - pytam go i słyszę jak klnie pod nosem.
 - Jadę po Niall'a bo nie ma jak dojechać do domu bez kasy przy sobie, a został na noc w jakimś barze i gdyby nie płacił połowy rachunków nie pojechałbym po niego - wzdycha Harry. Słysząc jego głos jakoś dziwnie robi mi się ciepło na sercu, sama nie wiem, może jednak się zakochałam?
 - A ty? - przerywa mi.
 - Co ja?
 - Co robisz? - pyta. - Czekam na ciebie - żartuję. - Jak to? - słyszę przebłysk emocji w jego głosie. - Żartuję, jedź po swojego przyjaciela. Poza tym się rozłączam i tak, dlatego ,że prowadzisz - oznajmiam mu.
 - Och, w sumie to stoję w korku, a radio już mnie zanudza, więc postanowiłem zadzwonić do ciebie - śmieje się cicho. - Czyli jak się nudzisz to dzwonisz do mnie? - droczę się z nim.
 - Nie zaczynaj - ostrzega mnie ,a ja wybucham śmiechem z jego powagi w głosie.
 - Co cię tak bawi dziewczynko? - pomimo ,że nie widzę jego twarzy to wiem ,że się uśmiecha.
 - Nie mów tak do mnie - proszę go. Dziewczynko, bardzo śmieszne.
 - Wymyśle później jak będę cię nazywać - zaśmiał się. - Może swoją dziewczyną? - wyparłam zanim zdążyłam to przemyśleć. Przez chwilę poczułam się jakbym umarła. Nie chciałam tego powiedzieć, przynajmniej nie teraz. Pewnie pomyśli ,że się narzucam czy coś.
 - Taaa... - mruczy pod nosem, cholera, ale jestem głupia. - W każdym razie, jedź ostrożnie. Ja biorę się za sprzątanie - skłamałam. Chciałam po prostu zakończyć tą rozmowę jak najszybciej, sądziłam ,że będziemy rozmawiać nawet dłużej niż ja godzinę temu z Casey, ale oczywiście wszystko spaprałam.